W tym poście opowiem troszkę na temat mojej nowej miłości.
Mowa będzie na temat pigmentów Inglot.
Przyznam się że ogólnie jakoś nigdy nie lubiłam kosmetyków tej firmy i nie miałam ich w moich zbiorach. Sytuacja się zmieniła po tym jak zobaczyłam kiedyś u kogoś na blogu te cudeńka. Moim pierwszym jaki kupiłam był cudowny różowo-złoty cudak o numerze AMC86. Natomiast drugi to odcień o numerze AMC85.
Pigmenty zamknięte są w słoiczku mieszczącym 2g produktu. I powiem Wam że chyba za sto lat to zużyję ;)
Opakowanie jest bardzo solidne i plastikowe.
Jak możecie zauważyć na zdjęciu powyżej odcień różowo-złoty jest mniej zmielony i bardziej błyszczący niż ten drugi. Konsystencja jest taka jakby mokra, dzięki czemu na powiece pokrytej bazą wystarczy odrobina. Na powiekach wyglądają cudownie i ja jestem totalnie nimi zauroczona. Pięknie się blendują z innymi cieniami. Niestety kolor 86 moim zdaniem nie nadaje się na co dzień ponieważ efekt na powiece jest bardzo wyrazisty. Drugi pigment noszę bardzo często i nawet na co dzień. Jest to brązowo-bordowy cień mieniący się na niebiesko.
Początkowo chciałam je troszkę sprawdzić i użyłam bez bazy. Niestety bez bazy się nie obejdzie, ponieważ one są dość grubo zmielone i na gołą powiekę słabo się przyklejają. Wtedy osiągamy bardzo delikatny efekt. Inna sprawa jest na bazie a jeszcze lepiej na korektorze. Na nich pigmenty się przyklejają i tu już efekt jest wow :). Na bazie trzymają mi się na powiekach cały dzień. Jak to pigmenty lekko się osypują podczas aplikacji.
Cena: 33zł/szt
No same zobaczcie jakie one są cudowne i niespotykane :)
Bardzo ciężko zrobić im zdjęcie niestety.
I jak Wam się podobają ?
Macie może inne odcienie które możecie mi polecić ?
A ja mam nadziję że Was skusiłam ;)
Buzzzziaki
Marta